Ludzie w social media

Kiedy William M. Thackeray wydał Targowisko próżności nie wiedział, że niespełna 150 lat później powstaną media społecznościowe. Szkoda. Znając przenikliwy umysł twórcy, na podstawie obserwacji popularnych apek pewnie skrobnąłby kolejne dzieło o obłudzie, fałszu, durności i miernocie.

Są w social media ludzie, których życie jest tak zajebiste, że zaglądając (przypadkiem lub nie) na ich walle zieleniejesz z zazdrości. Wakacje na Kubie (koniecznie w resorcie, który na Trivago ma liczbę gwiazdek nie mniejszą niż 5, z prywatną plażą, kilkoma restauracjami i klubami z darmowymi lekcjami rumby, żeby przez 3 tygodnie wakacji wcale nie trzeba było opuszczać terenu kompleksu), narty w Szwajcarii, weekend majowy na zakupach w Mediolanie i w okolicach listopada wypad do Kalifornii bo nad Wisłą (czy Sekwaną) taka przygnębiająca pogoda. Poza tym codziennie zdjęcie z modnego klubu (z kolorowym drinkiem), kawiarni (z latte na wegańskim mleku, które z mlekiem ma tyle wspólnego, że krowa mogłaby ewentualnie zjeść roślinę, z której zostało wyprodukowane) lub restauracji (z zawartością talerza tak piękną, że aż żal widelec weń wbijać). Nawet w czasie obostrzeń zawsze znajdą sposób żeby gdzieś wyskoczyć i zrobić imponującą fotkę. Z życia biorą garściami! (I nie zawahają się obnosić się z tym przed całym, chcącym obserwować ich profile, światem).

W opozycji do nich stoją osoby, których życie jest tak smutne, że aż żal dupę ściska. Nie powstrzymuje ich to na szczęście by wrzucać co dzień relację ze zdjęciem swojej kawy, która nie jest jak w poprzednim przypadku wyszukana, trójwarstwowa i z pianką, ale smutna, parzona, z fusami, w kubku z ubitym uchem. Nie znajdziesz u nich zdjęć z wakacji na Zanzibarze, ewentualnie od czasu do czasu relację uzupełni fota ze spaceru ze starym, grubym psem co to już nawet nie aportuje, bo jest prawie całkiem ślepy. No i w sumie nie byłoby w tym nic godnego smagania biczem sarkazmu, bo przynajmniej dają nam ci twórcy zgoła rzadką możliwość oglądania w social mediach życia takim jakie jest naprawdę, gdyby nie to, że te smutne obrazki są nader często okraszone komentarzem rodem ze złotych myśli nastolatki ze złamanym sercem „po nocy zawsze przychodzi dzień”, „ludzie nie potrafią docenić tego co mają dopóki tego nie stracą” itp. Za ich sprawą robię się tak nieszczęśliwa, że mam ochotę przygotować popcorn, paczkę chusteczek i włączyć Tańcząc w ciemnościach.

Jedną z najliczniejszych social-mediowych grup są madki i tateły. Piszę to wiedząc, że moje słowa zakrawają o hipokryzję, wszakże sama mam objawy daleko posuniętego syndromu odpieluszkowego zapalenia mózgu. Niech przykładem będzie chęć zaczepiania obcych ludzi na ulicy kiedy akurat jestem z wózkiem na spacerze. Mam wówczas trudną do opanowania ochotę, pokazując zawartość pojazdu, zapewniać, że to moje dziecię, nakazując jednocześnie rozmówcy okazanie Małemu Ssakowi należytego mu hołdu. Jeszcze co prawda do tego nie doszło, ale sama nie wiem jak długo wytrzymam. Wracając do mediów społecznościowych. Rozumiem, że rodzice bywają niezmiernie dumni ze swoich pociech, ale wrzucanie na walla stu tysięcy zdjęć z podpisem: tu Brajanek stoi, tu Barajanek leży, tu Brajanek siedzi, tu Brajanek je, tu Brajanek z babcią, tu Brajanek z ojcem chrzestnym, pierwsze kroki Brajanka, pierwsza marchewka Brajanka… To już przesada, no chyba, że kontaktują się z pediatrą za pomocą IG.

Kolejna grupa to krytykanci. Osoby, które z reguły nie mogą pochwalić się zbyt wieloma regularnie wrzucanymi na swoją ścianę postami, za to z ich kont wypływają codziennie dziesiątki komentarzy, a każdy z nich zieje jadem. Krytykują wszystko co tylko nie jest zgodne z ich ugruntowaną opinią (jedyną właściwą oczywiście). Z premedytacją ignorują fakt, że inni ludzie mają prawo żyć tak jak chcą, nawet jeżeli nie wszystkim to odpowiada. Chociaż w necie sprawiają wrażenie właścicieli gigantycznych kojones, w realu większość z nich to miękkie flety.

Choć pandemia coronawirusa skutecznie przeszkodziła w uprawianiu wielu sportów, to wciąż znaleźć można w social mediach maratoniarzy i innych sportowców amatorów regularnie chwalących się swoimi sukcesami w internecie. Tutaj ktoś zrobił 150 kilometrów na rowerze, tam ktoś przez trzy godziny trenował klatkę. Zdjęcia z pleneru, boiska i siłowni zalewają profile, a subtelnością prawie dorównują rodzinie Kardashianów. Chciałabym powiedzieć, że cała fejsbukowa społeczność im kibicuje, ale w rzeczywistości… nobody cares.

Moją ulubioną grupą są użytkownicy, których już dawno temu powinnam zablokować, ale ich wpisy są tak głupie, że jak je czytam, to po prostu podnoszą mi samoocenę 😉

O jakich użytkownikach social mediów Twoim zdaniem zapomniałam?

Jeżeli spodobał Ci się ten post wciśnij przycisk polubienia i udostępnij go proszę na FB. Chciałabym by jak najwięcej fajnych babek miało do niego dostęp! Z góry dziękuję!


6 myśli w temacie “Ludzie w social media

Dodaj komentarz